piątek, 14 lutego 2014

Samotność Anioła Zagłady


Ostatnimi czasy miewam problemy z czytaniem. Podejrzewam, że to przez brak właściwej fabuły w książkach za które się biorę. Ostatnimi czasy głównie czytałem biografie ludzi i firm (czy historię firmy też można nazwać biografią?). Jednak to co czytam w przerwach znika w oka mgnieniu jak między innymi kolejny tom Malowanego Człowieka. Dziś jednak będzie o innym tytule.

Samotność Anioła Zagłady Roberta J. Szmidta to dość specyficzny tytuł. Ci którzy mnie znają wiedzą, że najbardziej lubię książki w których na końcu wszyscy giną a przynajmniej nie ma happy endu. W przypadku tej historii sprawa lekko się komplikuje. Adam, tytułowy anioł zagłady, jest żołnierzem stacjonującym w jednej z baz Amerykańskiego systemu rakietowego. Jego zadaniem jest sprawdzanie działania systemu i nadzorowanie „czerwonego guzika” którego użycie może doprowadzić do globalnej zagłady.

W tym miejscu każdy spodziewał by się jakiegoś spisku mającego doprowadzić do nuklearnego kryzysu i próbę powstrzymania wojny za wszelką cenę. Szmidt zrobił jednak coś innego. Globalną zagładę zaserwował nam już przy pierwszych dwudziestu stronach. Tak. Dobrze czytacie. Książka zaczyna się od tego, że wszyscy giną. CZAD! Ale co z pozostałymi stronami zapytacie? Już was uspokajam. Nie. To nie jest książka o zombie/wampirach/duchach. Jak się okazuje amerykanie na podobną okazję przygotowali projekt Arka w ramach którego elita ludzkości zostaje zamknięta w szczelnie zabezpieczonych komorach kriogenicznych na 10 lat a zaawansowane systemy mają zadbać o przygotowanie świata na powrót ludzkości. Ale czemu tylko 10 lat skoro mowa o atomówkach? Ano temu, że ich było tylko „kilka” a reszta to nowoczesne bomby trineutrinowe które nie powodują prawie żadnych zniszczeń a ich promieniowanie ustępuje już po kilku latach. No, oczywiście bomby mają jeszcze zasadniczy wpływ na degradację właściwie wszystkiego co organiczne.
Adam budzi się ze snu w swojej bazie i szybko orientuje się, że coś poszło nie tak. Komory w jego azylu uległy uszkodzeniu a jedyna osoba która miała mu towarzyszyć po przebudzeniu nie miała tyle szczęścia co on i zmarła w komorze kriogenicznej. Od wybuchu minęło dopiero pięć lat. Po odrzuceniu myśli samobójczych i sprawdzeniu sytuacji na powierzchni Adam postanawia udać się w podróż na drugi koniec Stanów żeby przeczekać w głównym schronie.

I tu tak naprawdę zaczyna się nasza historia. W dość lekki i przystępny sposób autor pokazuje nam jak ostatni człowiek na ziemi może poradzić sobie z samotnością. Jak przeżyć w opuszczonym przez ludzkość świecie. Wyprawa która w normalnych warunkach nie wydaje się niczym szczególnym okazuje się być walką z naturą której przez ostatnie pięć lat nie miał kto okiełznać. Zaglądamy w głąb człowieka który w aby osiągnąć swój cel musi zajrzeć w głąb samego siebie, pokonać strach i poradzić sobie z wszechobecną śmiercią i samotnością.

Pisanie tekstu o jednym tylko człowieku jest ciężkim zadaniem i wielu mogło by polec na tym polu. Autorowi również zdarzają się potknięcia kiedy za bardzo skupia się nad jakimś miejscem lub mocno koloryzuje działania natury. Jednak jako całokształt książka się broni. Lekką ręką autor potrafi nas rozbawić pomimo tak depresyjnych okoliczności. Sam bohater jest dobrze rozwiniętą postacią choć moim zdaniem przydało by mu się odrobinę bardziej oszaleć. Jest pewien epizod ze Stevem po którym pozostaje pewien niedosyt.
Większa część fabuły to sama podróż jednak na końcu dostajemy szalony zwrot akcji i zakończenie które miażdży. Podwójna deprecha (przynajmniej dla Adama - ja jestem usatysfakcjonowany).


Książka idealna na spokojny sobotni wieczór. Wchodzi lekko i czyta się szybko.

5 komentarzy:

  1. Lubię wydania Fabryki Słów, ale póki co spokojne sobotnie wieczory będzie mi wypełniać czytanie lektur szkolnych :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lektury czytałem większości nie polecam ;P
      A jak nie sobotnie wieczory to zawsze zostają czwartkowe popołudnia albo środowe późne noce ;)

      Usuń
  2. Oooo, brzmi smakowicie. Pożycz kiedyś, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne :) jak będzie okazja to się przypomnij.

      Usuń
    2. Ok, już sobie wrzucam do przypominajki.

      Usuń